Książka doktor Danuty Mikołajewskiej została zakwalifikowana do tegorocznej edycji Angelusa

Literacka Nagroda Europy Środkowej Angelus przyznawana jest pisarzom pochodzącym z Europy Środkowej, którzy podejmują w swoich dziełach tematy najistotniejsze dla współczesności. Każdy wydawca może zgłosić jedną książkę autora zagranicznego i jedną polskiego.
Nasza koleżanka doktor Danuta Mikołajewska znalazła się w elitarnym gronie 53 autorów z Polski i zagranicy zakwalifikowanych do 6. edycji Angelusa. Razem z nią o nagrodę rywalizują tak znani twórcy, jak: Kazimierz Kutz z książką „Piąta strona świata”, Marian Pankowski („Tratwa nas czeka”), Andrzej Stasiuk („Dziennik pisany później”), Mariusz Szczygieł („Zrób sobie raj”).
Gratulujemy naszej koleżance takiego wyróżnienia i trzymamy kciuki.
Werdykt jury poznamy na początku grudnia podczas uroczystej gali we wrocławskim Teatrze Współczesnym.

Polskie Towarzystwo Homeopatii Klinicznej poleca „Reanimację” Danuty Mikołajewskiej.
Książkę można kupić przez stronę www.pthk.pl w zakładce sklep on-line.
Cena: 49 zł

„Renimacja” to powieść napisana przez lekarkę – rzecz o medycynie i jej misji, rodzinie i cenie ambicji, miłości i poszukiwaniu Boga, sztuce dialogu i Remoncie, który nie ma końca…
„Reanimacja” to alegoryczny obraz czasu transformacji.

O książce powiedzieli:
„Reanimację” czyta się z wielkim zainteresowaniem i prawdziwą intelektualną satysfakcją. Ocenie środowiska lekarskiego towarzyszy równie krytyczna diagnoza warunków, w jakich ta grupa funkcjonuje. W dobie amerykańskiego obrazu medycyny utrwalonego przez seriale („Chirurdzy”, „Ostry dyżur”) oraz ich polskich wyidealizowanych mutacji(„Na dobre i na złe”) panorama Danuty Mikołajewskiej wyróżnia się złożonością i wielokształtnością. To książka napisana przez inteligentną autorkę reprezentującą wysoką kulturę literacką, świetnie wpisująca się w popularne trendy.
Prof. UAM Bogumiła Kaniewska

Powieść czyta się jak wspaniały scenariusz, którym można obdzielić kilka filmów. Autorka, lekarka zna realia naszej służby zdrowia, ale unika jednoznacznych ocen. Pięknie splecione wątki osobiste i zawodowe zapewniają czytelnikowi dużą frajdę.
Krzysztof Kolberger

Debiut, świadczący o ogromnej wrażliwości autorki. Polecam wszystkim, którzy chcą odbyć podróż wspomnień do niedawnej historii naszego kraju, widzianej oczyma kobiety dzielnej, gotowej walczyć o swoje życie. Akcja w środowisku medycznym gwarantuje dodatkowe atrakcje.
Agata Młynarska

Gdy wiosną 1989 autorka przyniosła pierwszą wersję „Reanimacji” natychmiast chciałem zrobić film, jakiego dotąd nie było. Gdyby telewizyjni decydenci mieli wówczas więcej wyobraźni, wytyczyliby standardy medycznego serialu, których nie musielibyśmy się wstydzić. A może nie jest za późno?
Juliusz Machulski

O autorce:
Danuta Mikołajewska pracowała w klinikach uniwersyteckich i w powiatowym szpitalu, w pogotowiu i w wielskim ośrodku zdrowia, w specjalistycznej przychodni i na prywatnej praktyce. Po obronie doktoratu postulującego zmianę redukcjonistycznej doktryny, zrezygnowała z uprawiania medycyny akademickiej na rzecz homeopatii.

Fragment wywiadu z dr Danutą Mokołajewską, który został zamieszczony w nr 79 czasopisma „Homeopatia Polska”

Wiem, że homeopatia to tez ważny temat w pani życiu. Czy znalazł odzwierciedlenie w książce?
– Oczywiście. Nie mogło być inaczej, skoro dzisiaj ja żyje homeopatią i dla homeopatii. Wprawdzie główna bohaterka jest internistką, a rzecz dzieje się w środowisku szpitalnym, ale – na ile akcja pozwala – staram się dyskretnie przemycać swoje prohomeopatyczne sympatie. Są dwie sceny z bardzo typowymi dla homeopatii sytuacjami, które zna każdy, kto ja uprawia. Jedna, kiedy Ewa, główna bohaterka dźwigająca już wówczas bagaż tragicznych doświadczeń, zwraca się o pomoc do sędziwego homeopaty, ale mimo trafnego rozpoznania zarzuca leczenie po pierwszej wizycie, a na skutki nie musimy długo czekać. I druga (chronologicznie wcześniejsza), w której postać drugoplanowa, lekarka Jadzia, trafia do tego samego homeopaty, ponieważ żaden specjalista nie umie jej pomóc. Po pierwszej dawce leków problem znika, choć na wizytę trzeba ją było ciągnąć wołami. Zostaje to przez narratora skomentowane w następujący sposób: „Z tego, co się stało, nie rozumiała nic, kompletnie nic. Nie ona jedna”. Zdradzę, że postać sędziwego homeopaty budowałam w oparciu o wizerunek doktora Jerzego Łozowskiego, patrona Wielkopolskiego Stowarzyszenia Homeopatów Lekarzy i Farmaceutów. Jego portret wisiał w gabinecie lekarza, którego pacjentką byłam, gdy jeszcze nie zajmowałam się homeopatią.